Pisałem o rozmowie D. Golec i W. Eichelbergera o dojrzałości. Łatwo chować się za innymi, którym zostawia się trudne zadanie znajdowania właściwych nazw dla rzeczy. A jeszcze łatwiej czepiać się, że niedokładnie to zrobili. Podejmuję więc rękawicę, jaką rzucono mi w jednym z komentarzy do powyższego tekstu – a może którą sam sobie rzuciłem stwierdzając na koniec, że jeszcze o dojrzałości napiszę…?
Podejmuję się określić, co sam myślę o dojrzałości, ale i tak wykonam mój ulubiony manewr, czyli przytoczę, co kto inny o niej myśli. Tym razem odwołam się do książki Paula Watzlawicka „Jak być nieszczęśliwym”, o której dowiedziałem się od Andrzeja Wiśniewskiego.
Nazwijmy cechę, o której mówimy, niedojrzałością, chociaż – jak pisze Watzlawick:
Ostatecznie jest przecież rzeczą całkowicie uboczną, jaką
nazwę nada się tej zadziwiającej zdolności. W istocie chodzi o przeświadczenie, że istnieje tylko jeden słuszny pogląd – własny. A się gdy już dojdzie do tego przeświadczenia, stwierdza się bardzo szybko, że świat błądzi. W tym miejscu następuje podział na mistrzów i dyletantów. Ci ostatni potrafią niekiedy wzruszyć ramionami i jakoś się urządzić. Kto natomiast pozostaje wierny sobie i swoim maksymom, nie pójdzie na żaden podejrzany kompromis. Stojąc przed wyborem między tym, co jest, a tym, co być powinno, opowie się za światem, jaki być powinien, a odrzuci ten, który jest. (s. 26-27)
Chociaż cała książka Watzlawicka utrzymana jest w żartobliwym tonie, i choć uważam, że bez poczucia humoru nie da się mówić o dojrzałości, rzecz jest jak najbardziej poważna. Autor kontynuuje pisząc o człowieku nieszczęśliwym/niedojrzałym:
Bo jest oporny i to w szczególny sposób. Opór staje się w nim ostatecznie celem samym w sobie. Dążąc do tego, żeby być wiernym sobie, staje się istotą, która nieustannie zaprzecza: bo nie zaprzeczyć, znaczyłoby samego siebie zdradzić. Zwykła okoliczność, że ludzie mu coś radzą, staje się więc bodźcem, aby to odrzucić i to nawet wtedy, gdy – patrząc obiektywnie – byłoby w jego interesie postąpić zgodnie z radą. (s. 27-28)
I tu w nawiasie umieszcza szczególnie dla nas w tej chwili interesującą myśl:
(Dojrzałość – jak mówi znakomity aforyzm – to zdolność postąpienia słusznie nawet wtedy, gdy tak radzą rodzice.) (s. 28)
Tyle Watzlawick. Dziękuję. A teraz moje krótkie tłumaczenie na mój własny język. Otóż dla mnie istotą powyższych cytatów jest to, że zmagając się z niedojrzałością zmagamy się z wewnętrznym oporem przed przyjęciem tego, jaki świat jest. Tym, co nadaje nam poczucie znaczenia, jest przekonanie, że nasze jest ważne – nasze myśli, nasze przekonania, nasze dążenia. Gdy przychodzi nam z tego zrezygnować, czujemy się – krótko mówiąc – okropnie. Ale jeśli udaje nam się znieść ten okropny stan z uśmiechem wynikającym z dystansu do siebie – chyba można powiedzieć, że jesteśmy dojrzali.
Może być?
Dojrzałość – jak mówi znakomity aforyzm – to zdolność postąpienia słusznie nawet wtedy, gdy tak radzą rodzice
dobre 🙂
ale należałoby jeszcze dodać, pod warunkiem gdy tak radzą dojrzali rodzice