Coś o rozmowie Tomasza Kwaśniewskiego z „psychoterapeutą Piotrem N.”.
Wydaje mi się, że środowisko terapeutyczne, przynajmniej ta jego część, z którą sam się identyfikuję, wykonuje dość ciężką pracę na rzecz sensownej popularyzacji psychoterapii. Przez sensowną popularyzację rozumiem takie działania, które ukazują to, co się dzieje w gabinecie, w rzetelny i przejrzysty sposób. A ta rozmowa rozkłada te starania na łopatki.
Nie rozumiem, dlaczego rozmówca Tomasza Kwaśniewskiego przedstawiony jest jako psychoterapeuta. Na ogół charakterystyka rozmówcy, zwłaszcza jeśli sprowadza się do podania zawodu, a przemilczenia nazwiska, jest wskazówką, pod jakim kątem dany specjalista się wypowiada. Jednak w przypadku tej rozmowy sam Piotr N. odchodzi od terapeutycznego punktu widzenia, kiedy odnosi się do korporacyjnego stylu życia w ten sposób: „Znam to, bo przez wiele lat funkcjonowałem w podobnym schemacie wycinania się emocjonalnego…” Otóż – nie, psychoterapeuta nie odnosi się do tego, co słyszy od pacjenta wyłącznie dzięki temu, że sam przez to przechodził, ale w ten sposób, że odnosi się do podstawowego, powszechnego doświadczenia ludzkiego. Odnosi się do czegoś uniwersalnego, co jest w stanie zrozumieć dzięki zdolności empatii oraz dzięki wiedzy psychoterapeutycznej.
Często w gabinecie słyszę wprost lub nie bezpośrednio formułowane pytanie: Co psychoterapeuta może wiedzieć o moim życiu, skoro sam nie przechodził tego, co ja? W jakimś sensie wypowiedzi Piotra N. potwierdzają przypuszczenie, że terapeuta nie wie, skoro czegoś nie doświadczył we własnym życiu. Piotr N. zmienia, na przykład, formę wypowiedzi z pierwszoosobowej na drugoosobową, co jest nadużyciem – doświadczenie samego Piotra N. jest przez niego uogólniane i zbyt łatwo przekładane na życie innych. W ten sposób zacierają się różnice między ludźmi w sposobie przeżywania świata i siebie, osobowości i motywacje są spłaszczane i banalizowane. Obawiam się, że ktoś, kto rozważa wizytę u psychoterapeuty, może po przeczytaniu rozmowy pomyśleć, że tak to będzie wyglądało w gabinecie: terapeuta powie mu, jak to naprawdę jest w życiu, jakie są prawidła, co należy robić, a czego nie. A to nieprawda. Czy gdyby Piotr N. spotkał się z kimś, kto lubi pracę w korporacji i dla kogo stanowi ona źródło spełnienia, nie uwierzyłby? Zaprzeczył? Skorygował fałszywe poglądy?
Anonimowość wypowiedzi może stanowić sugestię, że mówiący jest szczerszy, niż gdyby był odpytywany pod nazwiskiem, ponieważ nie jest narażony na konfrontację z konsekwencjami tego, co mówi. Tyle że jednocześnie to zwolnienie z odpowiedzialności zachęcać może do swobodnej autoprezentacji i autokreacji, i stanowić zafałszowany obraz.
Fatalną rzeczą jest też płytki poziom interpretacji zachowania bohatera filmu, o którym rozmawiają Tomasz Kwaśniewski i Piotr N. Psychoterapeuta pozwala sobie na kolokwializmy, które nadawałyby wypowiedziom ton naturalności i poufałości, gdyby nie fakt, że są pozbawione treści. Co to znaczy – zajebiście smutny? Albo: „Jakoś tak wyraźnie poczułem, że życie polega na odczuwaniu.” Prezentacja takiego stylu myślenia i tak nikłej zdolności nazywania przeżyć bardzo podważa – jestem o tym przekonany – zaufanie do naszej profesji. Dewaluuje profesjonalizm do ciętych ripost i przekonania o własnym bogatym doświadczeniu życiowym terapeuty. Ale przecież to nie o to chodzi w psychoterapii!