O nienawiści wg V. Havla

Trafiłem na bardzo ciekawy, ale mnie samego też bardzo niepokojący tekst Václava Havla z tomu „Siła bezsilnych i inne eseje” (Agora SA, 2011) pt. „Anatomia nienawiści” (tłum. Andrzej S. Jagodziński). Havel pisze o ludziach jego nienawidzących – ale sądzę, że jego obserwacje można uogólnić do w ogóle ludzi nienawidzących. Pisze tak (str. 237-238):

… nie są to nigdy ludzie pasywni, puści, obojętni, wyczerpani, apatyczni. Ich nienawiść wydaje mi się zawsze przejawem jakiegoś wielkiego i niespełnionego marzenia, jakichś niezaspokojonych pragnień czy ogromnych ambicji. Mamy tu więc do czynienia z potężną aktywnością wewnętrzną, która takiego człowieka do czegoś zmusza, która go popycha czy wręcz rozsadza. Nie uważam, że nienawiść jest tylko absencją miłości czy humanizmu, jakimś brakiem ludzkiej duszy. Przeciwnie: nienawiść ma wiele wspólnego z miłością – mam tu na myśli zwłaszcza fragment przekraczania własnych możliwości, fascynacji i uzależnienia od drugiego człowieka czy wręcz przekazania mu kawałka własnej tożsamości. Tak jak człowiek zakochany pożąda obiektu swej miłości i nie może się bez niego obejść, tak też człowiek nienawidzący pragnie tego, kogo nienawidzi. Podobnie jak miłość również nienawiść jest w istocie wyrazem pragnienia absolutu, choć tragicznie zdegenerowanym.
Ludzie nienawidzący, przynajmniej ci, których poznałem, to ludzie cechujący się stałym, uporczywym i przesadnym poczuciem krzywdy. Ludzie ci chcieliby być powszechnie szanowani, poważani i kochani, lecz zamiast tego z bólem stwierdzają, że pozostali są dla nich rażąco niesprawiedliwi i niewdzięczni, ponieważ nie tylko ich nie szanują i nie uwielbiają, jak powinni, ale wręcz – a przynajmniej tak im się wydaje – ich lekceważą. (…)
W nienawiści – podobnie jak w nieszczęśliwej miłości – jest obecny pewien rodzaj szalonej transcendencji: ludzie nienawidzący chcą osiągnąć coś nieosiągalnego i z nieustającym bólem przeżywają tę niemożność, a jej przyczynę widzą w złym i nieżyczliwym świecie, który im tego broni. Nienawiść to diabelska cecha upadłego anioła: to stan duszy, która chce być Bogiem czy wręcz myśli, że nim jest, choć nieustająco z bólem przekonuje się, że nim jednak nie jest lub nie może być.

Tak to idzie. Mógłbym przepisywać dalej. Ale to chyba byłoby niezgodne z prawem. A i lepiej Państwa odeślę do źródła, bo zarówno ten esej, jak i sąsiednie są bardzo ciekawe. Mnie się to trudno czyta, bo od razu zadaję sobie pytanie, gdzie są moje pola nienawiści. Z kolei sam Havel pisze tak, jakby od nienawiści był wolny. Hm. Śmiałe.

edit: Zastanawiam się, dlaczego ten tekst tak mnie niepokoi. I dochodzę do wniosku, że nie chodzi o niepokój dotyczący mnie samego, ale właśnie ludzi dokoła. Że związana z kontekstem sprzed parudziesięciu lat analiza dokonana przez Havla, zarazem tak uniwersalna, zawiera myśl, że ci, którzy nienawidzą, nie widzą tej nienawiści, ale swoją krzywdę, wyizolowanie, może misję zaprowadzania sprawiedliwości. A chyba mniej bym się bał, gdyby to było o mnie – bo nad sobą mogę pracować, rozumieć to, co się we mnie dzieje, próbować znaleźć na to lekarstwo. Ale jeśli dotyczy to innych?

Michał Czernuszczyk

zdjęcie pochodzi z serwisu rp.pl: https://www.rp.pl/film/art3485971-havel-jakiego-nie-znamy?template=gallery&photo=1

Michał Czernuszczyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *