Na ogół psychoterapia ma formę spotkań indywidualnych (pacjent jest sam na sam z psychoterapeutą) lub sesji grupowych (z terapeutą/terapeutami spotyka się grupa pacjentów, którzy przed terapią nie byli w żadnej relacji i którzy poza terapią nie utrzymują kontaktu). Inaczej jest w przypadku terapii par i rodzin. Wówczas osoby, które uczestniczą w terapii są ze sobą bardzo silnie związane, a poza terapią pozostają w kontakcie, i to żywym.
W przypadku pary sprawa jest prosta – na terapię przychodzi para. Mniej oczywista jest odpowiedź na pytanie, kto ma przyjść na konsultację (spotkanie wstępne z psychoterapeutą) w przypadku spotkania rodzinnego. Spotykam się na przykład z takimi pytaniami:
- Czy warto, by najpierw przyszedł jeden z członków rodziny i z terapeutą podjął decyzję co do składu osobowego?
- Czy rodzina powinna pojawiać się w pełnym składzie, gdy kłopotem wydaje się zachowanie jednego z jej członków (pytanie pojawia się zwłaszcza w sytuacji, gdy rodzice doświadczają trudności z jednym z dzieci)?
- A może wystarczy, że przyjdzie jeden z rodziców z „problemowym” dzieckiem?
- A czy może przyjść nie rodzic, ale na przykład zaniepokojona babcia z wnuczką/wnuczkiem? Albo w sprawie wnuczki/wnuczka?
- Co w przypadku pełnoletnich dzieci i ich rodziców?
Postaram się wyjaśnić te kwestie.
Czy warto indywidualnie naradzić się z terapeutą, a potem przyjść w pełnym składzie rodzinnym?
Nie, nie warto. Niezależnie od chęci osoby, która zgłasza się na konsultację, jej obraz rodziny będzie stronniczy, a akcent będzie dotyczył tych spraw, które są szczególnie ważne w przeżyciu mówiącego. Trudność w rodzinie bardzo często polega właśnie na tym, że każdy z członków rodziny ma swoją perspektywę, która jest nierozumiana przez innych – z kolei terapia to proces takiego przeformułowywania stanowisk poszczególnych osób, by stanowiska te były zrozumiałe dla pozostałych. To nie znaczy, że nastawienie każdej z osób ma się spotkać z aprobatą pozostałych, ale tyle, że w znaczącej większości przypadków kryzys w rodzinie wynika z niepełnej wiedzy na temat przeżyć i potrzeb domowników.
Jeśli więc terapeuta uzyskuje taki stronniczy obraz sytuacji w rodzinie, będzie skłonny w odniesieniu do niego prowadzić konsultację rodzinną. Rozmowa może wówczas być poświęcona głównie temu, by terapeuta zobaczył także perspektywy pozostałych, a jego pierwotne nastawienie może w tym raczej przeszkadzać, niż wspierać. Dlatego poprzedzenie spotkania rodzinnego spotkaniem indywidualnym mija się z celem.
Warto zaznaczyć, że jeżeli jeden z członków rodziny ma wątpliwości, czy konsultacja rodzinna może być dla niego samego przydatna, może udać się do innego terapeuty i omówić z nim wątpliwości. Ponieważ zasady prowadzenia terapii rodzin potrafią być w szczegółach przez różnych terapeutów różnie rozumiane, skorzystanie z konsultacji u innego psychoterapeuty w ramach tego samego zespołu może zwiększać prawdopodobieństwo, że informacje na temat potencjalnej konsultacji rodzinnej będą spójne z tym, co rzeczywiście się na niej wydarzy.
Czy rodzina powinna pojawiać się w pełnym składzie, gdy to tylko jeden z członków jest „kłopotem”?
Tak. Terapia rodzin oparta jest o tak zwane myślenie systemowe, wedle którego rodzina stanowi układ tak silnie wzajemnie wewnętrznie powiązany, że nawet wówczas, gdy trudności wydają się wynikać z zachowania tylko jednej osoby, ten czas istnienia rodziny stanowi wyzwanie dla wszystkich razem i dla rodziny jako całości. Wszyscy w wyjątkowy dla siebie sposób przeżywają i rozumieją te trudności, jakoś się do nich odnoszą, reagują na nie, nadają im określone znaczenie. Tylko wspólne spotkanie pokaże, jak ów temat funkcjonuje w całej rodzinie.
Czy wystarczy, że na konsultację rodzinną przyjdzie jedno z rodziców z „problemowym” dzieckiem?
Oczywiście, że w sytuacji, gdy jedna z osób w rodzinie wyraźnie identyfikowana jest jako „pacjent”, narzuca się myśl, by właśnie z nią, czy w jej sprawie, pojawić się w gabinecie psychoterapeuty. Analogią byłoby tu myślenie, że jeśli jakiś sprzęt AGD się psuje, nie niesiemy do serwisu całej kuchni. I że do serwisu nie muszą przychodzić wszyscy, którzy tego sprzętu używają.
W jakimś stopniu ta analogia może znaleźć zastosowanie w przypadku terapii. W takim myśleniu z psychoterapii mógłby korzystać tylko jeden z członków rodziny, właśnie ów „problemowy”. Są jednak dwa zasadnicze minusy podobnego rozwiązania. Po pierwsze, nie próbujemy wykorzystać naturalnych zasobów rodziny do poradzenia sobie z kryzysem, co pociąga za sobą łańcuch skutków – brak wiary w siłę rodziny realnie tę siłę osłabia, rozluźnia więzy emocjonalne między bliskimi, budzi lęk. Po drugie, zajęcie się jednym z członków rodziny jest równoznaczne z nieuchronną separacją tej osoby od pozostałych. Np. zbuntowany nastolatek, który podejmie własną terapię, będzie raczej koncentrował się na celach indywidualnych, na rozpoczynaniu samodzielnego i niezależnego od rodziny życia, a nie na wzmacnianiu rodziny jako całości.
Innym rozwiązaniem w sytuacji, gdy rodzice martwią się lub złoszczą z powodu zachowania jednego z dzieci, jest to, by to właśnie rodzice przyszli we dwoje na konsultację, bez „problemowego” dziecka. Podobnie jak w przypadku wcześniej opisanym, gdy jeden z członków rodziny przychodzi naradzić się z terapeutą na temat pomysłu na konsultację rodzinną, rodzice mogą porozmawiać o swoim rozumieniu kłopotów, posłuchać się wzajemnie, a jeśli chęć skorzystania z terapii rodzinnej pozostanie – pójść na konsultację rodzinną do innego terapeuty.
Czy na konsultację rodzinną może przyjść babcia/dziadek zaniepokojeni sytuacją w rodzinie?
Odwołam się do zasady terapii rodzin mówiącej, że na ogół na spotkanie zaprasza się wszystkich domowników. Jeśli mieszkająca ze sobą rodzina jest wielopokoleniowa, owszem, warto, by przyszli również dziadkowie. Jeśli jednak nie mieszkają razem, pojawienie się kogoś ze starszego pokolenia, będzie potencjalnie osłabiało pozycję rodziców, i w takim sensie nie jest wskazane.
Co z pełnoletnimi dziećmi w terapii rodzin?
Terapię rodzin prowadzi się także w sytuacji, gdy dzieci (wszystkie, bądź część z nich) są pełnoletnie.