Błyszczące czułością, wesołe oczy Sierioży przygasły, spuścił je przed wzrokiem ojca. To był właśnie ów dawno znajomy ton, którym się ojciec zawsze wobec niego posługiwał i do którego chłopiec nauczył się już dostosowywać. Ojciec stale zwracał się do niego – takie było wrażenie Sierioży – jakby mówiąc do jakiegoś wymyślonego przez siebie chłopczyka – takiego, jacy bywają w książkach – ale nic a nic nie podobnego do Sierioży. Kiedy przebywał z ojcem, zawsze starał się udawać tego chłopca z książki.
Lew Tołstoj, Anna Karenina
Osoby trafiające do gabinetu psychoterapeuty często chcą – to oczywiste – pozbyć się czegoś w sobie, przestać doznawać pewnych uczuć, zatrzymać zachowania prowadzące do niekorzystnych skutków. Mają nadzieję, że – na przykład – mogą stać się bardziej sobą i zacząć wyrażać uczucia dotąd ukrywane. Przeżywają siebie jako nieautentycznych, przywiązujących zbyt dużą wagę do opinii innych, skrępowanych lękiem przed oceną i odrzuceniem.
Ukrywanie siebie wydaje się im zarazem znajome, ale nieracjonalne i nieuzasadnione. Są zdumione, że wciąż im się to przydarza, choć rozum podpowiada im, że nie ma ani sensu, ani potrzeby tworzenia pozoru na swój temat. Niekiedy tłumaczą powtarzanie nieoptymalnego zachowania nawykiem – i pewnie słusznie, jednak ja chciałbym zwrócić uwagę na aspekt zwykle pomijany, mianowicie na zasadność udawania, że się jest kim innym.
Cytat z Tołstoja to według mnie przenikliwy i bardzo prosty opis mechanizmu, który skłania ludzi ku udawaniu kogoś, kim się nie jest. Na ogół myślimy, że bycie nieautentycznym oddala nas od naszych prawdziwych potrzeb. Tołstoj pokazuje, że to nie jest oczywiste – Sierioża stara się być kim innym, bo ma nadzieję właśnie na realizację swojego głębokiego pragnienia, czyli bycia przyjętym, pokochanym, dostrzeżonym.
W takim sensie Sierioża dokonuje wyboru – postanawia odpowiedzieć na oczekiwanie, że syn ma być chłopcem „jacy bywają w książkach”. Rezygnuje tym samym z bycia chłopcem, którym jest.
Chciałbym też zwrócić uwagę, jak odbywa się ten przekaz – Sierioża słyszy go w tonie ojca, odbiera w sposobie, w jaki ojciec zwraca się do niego. Nie trzeba nic mówić – słowa, być może, nie miałyby tej siły. Poleceniu można by się sprzeciwić. Sierioża ulega jednak niewypowiedzianemu oczekiwaniu, które dla samego Karenina mogło pozostawać nieświadome.