Nastolatkowie, ich rodzice (jedni i drudzy, jedni albo drudzy) spotykają się w gabinecie psychoterapeuty z pytaniem, jak wygospodarować czas na psychoterapię w wypełnionym zajęciami grafiku młodego człowieka i jego rodziny. Czasem kwestia przybiera postać pytania: co jest ważniejsze – szkoła, czy terapia? Zdarza się tak, że godziny, w jakich mogłaby odbywać się psychoterapia, pokrywają się z godzinami zajęć szkolnych, a wówczas pacjenci muszą dokonać wyboru. Czym się kierować?
Ważniejsza jest terapia
Pamiętam rozmowę z bardzo doświadczonym kolegą po fachu, psychoterapeutą, który jest także psychiatrą. Człowiek ten mówi, że jego stanowisko jest proste i że upraszcza je lekarski kontekst myślenia. Uważa, że osoby zgłaszające się do niego poszukują pomocy w kwestiach przede wszystkim zdrowotnych, dlatego łatwo mu powiedzieć coś w rodzaju: „Tutaj zajmujemy się zdrowiem twoim/Państwa dziecka, stąd względy medyczne przeważają nad wychowawczo-pedagogicznymi. Terapia [psycho- i farkakoterapia, jak i hospitalizacja] są w tym kontekście ważniejsze, niż nauka. Dlatego podporządkowujemy sprawy związane ze szkołą korzystaniu z terapii.”
Szkoła jest ważna
W tym wypadku rezygnuję ze stopniowania i nie decyduję się bronić stanowiska, według którego szkoła byłaby ważniejsza od terapii. Jednak widzę co najmniej dwie przesłanki, dla których wybór między leczeniem a nauką, czy samym chodzeniem do szkoły, nie jest łatwy.
Szkoła jest ważna na dwa sposoby:
Przerwa w nauce jako porażka
Zawieszenie nauki zarówno nastoletni pacjenci, jak ich rodzice potrafią przeżywać jako własną porażkę. W tym sensie przyjęcie propozycji terapeuty, by podjąć terapię rezygnując przez dość długi czas raz lub dwa razy w tygodniu z części zajęć szkolnych, spostrzegane jest jako przejaw niepowodzenia w wypełnianiu ról społecznych, realizowaniu się w byciu dużym dzieckiem/młodym dorosłym, a z drugiej strony rodzicem. Nauka uznawana jest za ważny miernik stanu zdrowia rodziny – jak słusznie zauważyła Violetta Zając z zespołu Pracowni Terapii i Rozwoju w czasie naszego seminarium nt. młodzieży. Taki punkt widzenia sprawia, że pacjenci, którzy słyszą propozycję terapeuty, by psychoterapia odbywała się w godzinach zajęć szkolnych i była traktowana jako priorytet, przeżywają to jako sygnał, że z ich rodziną jest bardzo źle. W efekcie często czują się przestraszeni i przygnębieni.
Szkoła to miejsce ważne rozwojowo
Szkoła to nie tylko nauka. Jest też miejscem spotkań towarzyskich, nawiązywania relacji rówieśniczych, budowania pozycji społecznej i ćwiczenia się w byciu w wielu rolach (np. kolegi, rówieśnika, ucznia, przyjaciela, chłopaka/dziewczyny). Chodzi się do szkoły nie tylko po to, by nasiąkać wiedzą podręcznikową, ale by dowiedzieć się, jak radzą sobie z dorastaniem inni ludzie, móc się z nimi porównywać, uczyć się od nich, a także ulegać nauczycielom, konfrontować się z nimi, zdobywać ich szacunek i zaufanie. Szkoła pełni dla młodych ludzi podobną rolę, co praca w przypadku dorosłych – stanowi potwierdzenie ich statusu społecznego, organizuje życie, potrafi nadawać sens albo przynajmniej stanowić punkt odniesienia, wobec którego można się buntować. Relacje kształtowane w szkole są dużo bardziej zależne od samych młodych ludzi, niż te, które raczej zastali, niż stworzyli we własnej rodzinie.
No to co w końcu – szkoła czy terapia?
Ba.
Jako psychoterapeuta jestem zdania, że warto czasowo zawiesić naukę i chodzenie do szkoły, by zadbać o stan emocji. Dzięki silniejszej psychice uczeń korzystający czasowo z terapii poradzi sobie także z wyzwaniem w postaci nadrobienia zaległości, czy nawet perspektywą powtórki klasy. Nie jest to oczywiste w przypadku wyboru szkoły ponad leczenie – rezygnacja z terapii na rzecz nauki może zwiększać poczucie presji, a w dalszej perspektywie nieradzenia sobie i niespełniania oczekiwań. Trudno radzić sobie jeszcze lepiej, gdy nie ma się dodatkowego wsparcia, które oferowałaby terapia.
Jest szansa, że w trakcie terapii zmieni się także negatywne myślenie o przerwie w nauce. Decyzja o zadbaniu o siebie, skorzystaniu z pomocy, pozwoleniu sobie na wyrażenie i przyjęcie troski – a przecież to wszystko ma miejsce w rodzinach, które decydują się na terapię – samo w sobie jest bardzo cennym doświadczeniem.
Źródło zdjęcia: http://www.google.pl/url?sa=i&source=imgres&cd=&cad=rja&uact=8&ved=0CAoQjhwwAGoVChMI8M_SuJuUxgIVQhAsCh2yzQo3&url=https%3A%2F%2Fwww.flickr.com%2Fphotos%2Fy_i%2F2330044065&ei=exaAVbCmOcKgsAGym6u4Aw&psig=AFQjCNGDIvlqDaJzFNXkJm7nlLmd3jU3bQ&ust=1434544124077382
Rodzice idący z dziećmi na terapię, chcący wspólnie podjąć leczenie, chętnie zwierzający się pacjenci, których wystarczy tylko słuchać…. pięknie.
Czasami rzeczywistość jest niestety trudniejsza.
Jest mnóstwo nastolatków bardzo cierpiących, którzy zostają sami ze 'swoim’ chorowaniem, chodzeniem na terapie i w ogóle sami ze sobą a jak idą na tą terapię to siedzą i milczą.
Eklektyzm moze sie wydac atrakcyjnym wyborem dla osob niechcacych sie krepowac ograniczajaca teoria czy dla tych, ktorych odstrecza dogmatyzm niektorych srodowisk terapeutycznych.