Wróciliśmy z konferencji, która odbyła się w Krakowie. To tak zwana konferencja trzech sekcji, ponieważ organizują ją co roku trzy chyba najważniejsze w Polsce instytucje psychoterapeutyczne: Sekcja Naukowa Terapii Rodzin Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, Sekcja Naukowa Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego oraz Sekcja Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.
Konferencja służy wymianie doświadczeń, wzbogaceniu wiedzy, pogłębieniu refleksji nad naszą pracą, a także poszerzeniu spojrzenia przez poznanie perspektyw innych specjalistów (np. pamiętam wrażenie, jakie zrobiło na mnie wystąpienie anestezjologa prof. Ernila Jensena, który opowiadał o pracy z pacjentami, którzy z przyczyn medycznych muszą zachować przytomność w czasie operacji mózgu).
Tegoroczna konferencja zatytułowana była: „Osoba terapeuty. Relacja terapeutyczna” i odbywała się w dniach 19-12 października. Nie jestem pewien, czy to temat, czy jakieś szczególne wysiłki organizatorów sprawiły, że zainteresowanie konferencją było ogromne. Już pod koniec wakacji nie było miejsc – a to praktycznie na tego typu konferencjach w Polsce się nie zdarza.
Konferencja składa się z wystąpień plenarnych oraz serii warsztatów, krótkich doniesień oraz grup dyskusyjnych. Pracownia Terapii i Rozwoju była licznie reprezentowana – poprowadziliśmy parę warsztatów, a ja przygotowałem wystąpienie. Wygląda na to, że wszystkim nam bardzo dobrze poszło. Poza mną z Pracowni na konferencję pojechali i brali w niej czynny udział:
- Martyna Figurska
- Marta Goszczyńska
- Renata Komajda-Wójcik
- Marek Marosek
- Karolina Szczęsna-Czernuszczyk
- Anna Tanalska-Dulęba
- Violetta Zając
Przyszłoroczna konferencja ma odbyć się w Warszawie. Ciekawe, jaki będzie temat.
Michał Czernuszczyk
Witam
Potwierdzam. Na konferencję trudno było się zapisać. Warto takie przedsięwzięcia organizować częściej.
Zastanawiam się nad granicami relacji terapeutycznej i nad tym jaki jest poziom zaangażowania (emocjonalnego bo intelektualnego jestem pewna) i autentyczności terapeutów. W czasie mojej (już zakończonej i to chyba nawet sukcesem) terapii zaangażowałam się emocjonalnie, ale czasami myślę, że to trochę żenujące inwestować swoje emocje w kogoś, kto po prostu jest w pracy, a empatię okazuje, bo musi, choćby wcale jej nie odczuwał. Mam ochotę wysłać mojej pani psycholog krótki list z informacją, jak się u mnie potoczyły sprawy i jak oceniam naszą wspólną pracę i jej efekty po upływie dłuższego czasu od zakończenia terapii, ale nie wiem, czy na coś takiego w ogóle jest miejsce w relacji terapeutycznej, czy to nie będzie niestosowne i namolne i czy po zakończeniu terapii najzdrowszą reakcją na terapeutę nie powinna być po prostu obojętność.
o właśnie, podbijam, mam podobnie, jestem już sporo po zakończeniu terapii ale gdzieś tam ostatnio pojawił się taki pomysł napisania maila do terapeutki