Myślałem, jak zareagować na te straszne białostockie wydarzenia. Rozważałem napisanie czegoś o obawie tych dzielnych, silnych chłopców, uzbrojonych w kamienie i butelki z moczem, przed zaraźliwością homoseksualizmu – nieuzasadnionej. Myślałem, żeby napisać o stygmatyzacji ze wszystkimi jej skutkami jako podstawowym cierpieniu osób homoseksualnych. Napisać coś o rodzinach homoseksualistów, podziałach międzypokoleniowych, podziałach wynikających z odmienności poglądów, odmienności wiary – podziałach, które potrafią nieodwracalnie zniszczyć rodziny i poszczególnych ludzi. O lęku przed tym, co ludzie powiedzą. O samobójstwach wśród tych, którzy nie potrafią poradzić sobie z doświadczeniem bycia kimś o homoseksualnej orientacji. Ale napiszę po prostu coś bardzo podstawowego. A właściwie zacytuję. Tak, żeby nie było wątpliwości.
Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne uznaje za fakty naukowe następujące stwierdzenia:
Pociąg seksualny do osób tej samej płci, zachowania seksualne, jak i orientacja seksualna jako takie są normalnymi i pozytywnymi odmianami ludzkiej seksualności – innymi słowy, nie są przejawami zaburzeń psychicznych czy rozwojowych.
Źródło: Report of the APA Task Force on Appropriate Therapeutic Responses to Sexual Orientation, 2009
Homoseksualizm oraz biseksualizm są stygmatyzowane, a stygmatyzacja ta może mieć różnorodne negatywne skutki (np. stres wynikający z bycia mniejszością) na przestrzeni całego życia.
Pociąg seksualny do osób tej samej płci, zachowania seksualne i orientacja istnieją w kontekście wielu różnych orientacji seksualnych i tożsamości, a w przypadku niektórych ludzi tożsamość seksualna (indywidualna, przynależność i identyfikowanie się z grupami, samo-etykietowanie) jest sprawą płynną, o konsekwencjach z góry nie określonych.
Geje, lesbijki i osoby biseksualne tworzą stabilne i oparte na zaangażowaniu relacje i rodziny, równoważne w zasadniczych aspektach relacjom i rodzinom osób heteroseksualnych.
Niektóre osoby [homoseksualne] postanawiają kierować się w życiu wartościami osobistymi i religijnymi.
Przekonanych nie przekona. Niestety.
Bardzo ciekawy wpis. Oby więcej takich!
Ciekawe jest jednak to, że w literaturze fachowej (podręcznikach do psychoterapii) znajduje się sugestie, że homosekualizm jest poprostu przejawem niedojrzałości.
W literaturze psychoanalitycznej można przeczytać odwróconym kompleksie Edypa skutkiem, którego jest rozwój homoseksualnego typu więzi.
Wiem, że stygmatyzacja osób homoseksualnych jest ogromnym problemem i zagrożeniem, ale bardzo ciekawi mnie ten temat i nie tylko oficjalne stanowisko psychiatrów, psychologów i psychoterapeutów.
Dziękuję za ten komentarz. Tak, też o tym myślałem, że zwłaszcza w psychoanalitycznej literaturze można znaleźć interpretacje homoseksualizmu jako znak różnorakiego typu zaburzeń rozwojowych. Ale jednak zawahałem się skutecznie przed pisaniem o tym z paru powodów:
Po pierwsze, zdecydowanie nie jestem specjalistą od psychoanalizy i w związku z tym kimś uprawnionym do rzetelnego informowania, że „W psychoanalizie uważa się, że…”
Po drugie, jestem zdania, że często to nie sama treść (np. „Jestem homoseksualistą.”) jest przejawem jakiegoś zjawiska opisywanego jako patologiczne, ale że znaczenie ma też kontekst, tj. kwestia, czy dana treść w danym czasie istnienia określonej kultury jest uznawana za niedozwoloną/patologiczną (czyli raczej: „Jestem homoseksualistą, a to w moim świecie jest czymś niewłaściwym.”). Innymi słowy, że chodzi o pewnego rodzaju grę tego, co indywidualne, z tym, co społeczne – i że dopiero na podstawie analizy tej gry można określić, do czego konkretnej treści nieświadomie używa dany człowiek.
Po trzecie, przypomina mi się pewien obrazek z San Francisco sprzed 20 lat: dwaj faceci, w motocyklowych kurtkach i czarnych okularach, brodatych i długowłosych, w dżinsach ze specjalnymi skórzanymi woreczkami na genitalia, trzymali się za ręce idąc przez miasto w środku dnia. Co za spokojna i czuła scena! Jak to się ma do komentarza powyższego? Otóż tak, że jedno to głębinowa analiza pierwotnych uszkodzeń i traum, prowadzących do wypaczenia lub zablokowania rozwoju – czym zajmuje się psychoanaliza. A drugie to społeczny brak przyzwolenia (lub jego obecność) na prowadzenie takiego życia, na jakie człowiek ma ochotę i zgodnego z tym, kim się czuje.
Jedno to przyzwolenie na prowadzenie takiego życia na jakie człowiek ma ochotę i zgodnie z tym kim się czuje a drugie to zwykła ludzka ciekawość.
Poniżej link do (kolejnej już!) inicjatywy mojego korpopracodawcy:
http://jllemea.newsweaver.com/zna22ff3rs/jd80775s23z18xbysk82bn?email=true&a=11&p=4236574
Dzielę się nim, bo po pierwsze dzięki takim akcjom jestem szczerze dumna że pracuję gdzie pracuję, po drugie może kogoś to zainspiruje do zrobienia czegoś podobnego u siebie w pracy, a po trzecie nie przestaję wierzyć, że kiedyś też będzie u nas tak, że ci brodaci faceci będą mogli sobie spokojnie spacerować przytuleni po ulicy, formalnie brać śluby, zakładać rodziny, itd.
A nie wydaje się Panu, że stanowisko APA, w którym mówi się o tym, że orientacja homoseksualna jest normalną i pozytywną odmianą ludzkiej seksualności, a nie przejawem zaburzeń psychicznych czy rozwojowych, jest po prostu nie do pogodzenia ze stanowiskiem tych terapeutów psychoanalitycznych i psychodynamicznych, którzy zakładają, że taka orientacja jest efektem głębokich uszkodzeń i traum, które doprowadziły do wypaczenia i zablokowania rozwoju. Naiwnością jest też myślenie, że terapia osób nieheteronormatywnych prowadzona przez terapeutów, którzy skłaniają się do postrzegania jej w kategoriach patologii czy niedojrzałości (nawet jeśli nie jest to deklarowane otwarcie), nie będzie miała negatywnych skutków w postaci np. pogłębienia cierpienia, braku samoakceptacji etc.
Bardzo dobry, logiczny komentarz. A stanowisko APA jest tylko opinią, politycznie poprawną, i nie ma nic wspólnego z wiedzą naukowa. Tylko tej wiedzy nie chcą rozpowszechniać, a i zgłębiać, lewacy.
Przede wszystkim bardzo proszę o nieużywanie tu tak jawnie piętnujących określeń jak „lewacy”. To jasno uwidacznia Pani niechęć, pani Iko, nie jest natomiast wyrazem żadnej racjonalnej myśli ani zachętą do dyskusji.
Ciekaw jestem, co według Pani jest wiedzą naukową? Jakie standardy musi spełniać określone stanowisko i jakimi być poparte ustaleniami, by była Pani gotowa mówić, że to nauka? Bo jeśli neguje Pani ustalenia APA, zaczynam przypuszczać, że nadaje Pani miano nauki temu, co zgadza się z Pani poglądami, a odrzuca Pani to, co jest z nimi niezgodne – a to na pewno nie jest podejście naukowe. Kto więc jest dla Pani autorytetem naukowym?
Psychoanalitycy czy terapeuci innych orientacji nie biegają po ulicach i nie wyłapują osób nieheteronormatywnych i nie przetrzymują ich siłą w gabinetach i nie poddają przymusowej terapii.
Mają za to różne swoje teorie z którymi można się zgadzać lub nie (bo póki co ciągle mamy jeszcze wolność wypowiedzi, myśli itp…). Na terapie zgłaszają się dobrowolnie tylko te osoby, które czują się nieszczęśliwe ze swoją orientacją, czy w ogóle nieszczęśliwe z innych powodów.
Przytoczę cytaty z artykułu pt. „Dysforia płciowa, niezgodność płciowa i nonkonformizm” Marta Dora, Bartosz Grabski, Bartłomiej Dobroczyński, na temat zmian dokonanych w klasyfikacji DSM (klasyfikacja zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego) dotyczących zagadnienia „zaburzeń” tożsamości płciowej.
„W propozycji DSM-5 dotyczącej osób nastoletnich osią zmiany jest depatologizacja różnych form tożsamości płciowej, z zaznaczeniem, że problemem kwalifikującym się do klinicznych interwencji jest dysforia, czyli utrwalone cierpienie i dyskomfort wynikające z rozbieżności między płcią przypisaną przy urodzeniu a poczuciem płci.”
Przeformułowanie kryteriów diagnostycznych oraz samej nazwy miało w intencji autorów przyczynić się do zdjęcia odium patologii z różnorodnych form przeżywania swojej tożsamości płciowej, zostawiając jednocześnie przestrzeń do klinicznych interwencji wobec osób, które z tego tytułu cierpią. Zatem celem oddziaływań nie jest zmiana tożsamości płciowej, a redukcja cierpienia wynikającego z doświadczanej niezgodności.
Homoseksualizm w świecie ludzi i zwierząt jest, był i będzie. Coraz większy kładzie się nacisk na czynniki genetyczne wyzwalające to zjawisko.
Pozdrawiam
Niestety nie da się przekonać
W świecie zwierząt mówimy o zachowaniach homoseksualnych, nie o homoseksualizmie (tożsamość plus pociąg płciowy). Nie tylko psychodynamika dystansuje się do gender. W perspektywie psychoewolucyjnej geny skazane na izolację to patogeny.
Nie obruszałabym się na Białostocczan. Naturalne jest, że jak ktoś wpycha ci kolanem w gardło ideologię – na którą się nie godzisz – będziesz wymiotował.
APA już wydało oświadczenie w sprawie poligamii. Ta sama nowomowa.
„równoważne w zasadniczych aspektach relacjom i rodzinom osób heteroseksualnych.” – bzdura.
Nie spełniają zasadniczego aspektu – nie potrafią stworzyć potomstwa. Oczywiście pomijając fakty chorej adopcji przez homo.