W Teatrze Polonia przedstawienie „Zbrodnia z premedytacją” na podstawie opowiadania Witolda Gombrowicza, w reżyserii Izabelli Cywińskiej, z Wojciechem Malajkatem w roli głównej – bardzo ciekawe spojrzenie na motywację, jaka powoduje ludźmi.
Zaglądam do oryginału, opublikowanego w zbiorze Bakakaj. Po raz kolejny zdumiewa mnie trafność, z jaką Gombrowicz wiarygodnie przedstawił grę, jaką narrator prowadzi sam ze sobą, by ukryć, zlekceważyć, „przeskoczyć” – wyrażenie, którego sam używa – fakty i stworzyć rzeczywistość, w której doświadczy ulgi od nieznośnych uczuć wstydu, upokorzenia, furii. Przez większość czasu znajduje się w „rozgrzeszającym stanie namiętności”, a kiedy odzyskuje przytomność, zamiast przyznać się przed sobą do zbrodni, którą popełnia, rozszczepia wewnętrzny konflikt utożsamiając się w pełni z uczuciami dominującymi, a wątpliwości odpychając jako należące do innych, np. do adwokata:
A wówczas wstanie adwokat, ten płatny krętacz, i w długiej mowie, powiewając rękawami togi, pocznie udowadniać, że jest to nieporozumienie, mające źródło w mym niskim sposobie myślenia, że ja pomieszałem zbrodnię i żałobę, albowiem to, co wziąłem za wyraz nieczystego sumienia, jest tylko wyrazem trwożliwości uczucia, które ucieka i kurczy się przed zimnym dotknięciem obcego. I znów powróci nieznośny, uprzykrzony refren – jakimże cudem został zamordowany, skoro wcale nie jest zamordowany?
Całe opowiadanie i sztuka zdają się, jak to u Gombrowicza, mieć charakter żartobliwy, kpiarski. A równocześnie psychologiczne mechanizmy obronne, które przedstawienie ilustruje, są bardzo destrukcyjne, ponieważ ich zadaniem jest oddzielić podmiot od części emocji, które inaczej mogłyby stać się źródłem nieznośnego poczucia winy. Sąd, który można by utożsamiać z sumieniem narratora, jest umieszczony na zewnątrz:
Dobrze, zgadzam się, (mówiąc na stronie), byłem w furii, z tych czy z innych względów nienawiść, wstręt, uraza, zaślepiły mnie i kazały upierać się przy jaskrawym absurdzie, to ludzkie, to każdy zrozumie; lecz wszak nadejdzie moment, kiedy trzeba będzie – ustatkować się, nadejdzie, jak mówi Pismo, dzień Sądu. A wtedy… hm… ja powiem – tu jest morderca, a trup powie – ja zmarłem na serce. I co? Co powie Sąd?
Uczuciem, które sprawia, że główny bohater dokonuje zbrodni, jest wstyd. Jako sędzia śledczy decyduje się koncentrować przede wszystkim na fałszywej żałobie, fałszywym żalu, pod którymi kryje się zbrodnia i nienawiść. W takim sensie jest niegotowy na spotkanie autentycznej rozpaczy i bólu po stracie. Kiedy orientuje się, że śmierć, z którą ma do czynienia, to „śmierć uczciwa, przyzwyczajona do względów, do manier, śmierć, że tak powiem, w całym swoim majestacie”, czuje się zdezorientowany i zagubiony.
Chrząknąłem, szukając na gwałt odpowiedniego zagajenia, właściwego zwrotu, ale w głowie akurat, jak to znacie, kompletna pustka, pustynia, oni zaś – czekają, pogrążeni w cierpieniu. Czekają, nie patrząc (…)
Wstyd i być może lęk przed prawdziwymi przeżyciami pchają bohatera opowiadania ku odcięciu się od upokorzenia doznaniem własnej niewrażliwości i ku zemście.
Kto by zaś nazwał tę koncepcję niedorzeczną, śmieszną nawet (bo przecież szczerze mówiąc, jakże można tak grubo naciągać), ten niech nie zapomina, że przed chwilą w złości rozdeptałem kołnierzyk – poczytalność moja była zmniejszona, świadomość przyćmiona wskutek doznanej urazy, jasne więc, że nie mogłem być w pełni odpowiedzialny za moje wybryki.
Źródła:
- Witold Gombrowicz, Bakakaj, Wydawnictwo Literackie, 1987
- Teatr Polonia, Zbrodnia z premedytacją, reż. Izabella Cywińska