Znalazłem ciekawy fragment rozmowy z Tomasem Szaszem, niekonwencjonalnie odnoszący się do kwestii skuteczności terapii. Źródłem jest książka Richarda Simona „W cztery oczy” stanowiąca zbiór rozmów z twórcami terapii rodzin: J. Haleyem, M. Ericksonem, T. Szaszem właśnie, S. Minuchinem, Maturaną, Madanesem i V. Satir. Pozwalam sobie po prostu przytoczyć cytat.
Simon: Jak pan ocenia efektywność w pracy?
Szasz: A kogo obchodzi moja efektywność?
Simon: Wydawałoby się, że kwestia, czy rzeczywiście oferuje pan kompetentną usługę, powinna być sprawą pańskiej etyki zawodowej.
Szasz: Myślę, ze za jakieś pięć minut powinien pan za mną nadążyć. Z całym szacunkiem, ale pańskie pytanie jest absurdalne. To jak pytanie bibliotekarza o to, jak ocenia on efektywność swojej biblioteki. Ponieważ rozmawiamy o mojej efektywności jako psychoterapeuty, implikacja pańskiego pytania jest taka: „Czy pomaga pan ludziom? Czy pana 'psychoterapia’ jest dla nich dobra?”, „Czy czytanie książek z pana biblioteki dobrze wpływa na ich dusze?”, „Czy dzieki pana książkom stają się lepszymi mężami, ojcami, pracownikami, obywatelami?”.
W wolnym społeczeństwie, takim jak nasze, zdajemy sobie sprawę, że nie do bibliotekarzy należy wywoływanie podobnych rezultatów, bez względu na to, jak bardzo są one pożądane. Chciałem to właśnie wyjaśnić, dokonując analogii pomiędzy tym, co ja próbuję dawać ludziom poprzez swoją pracę i co dają biblioteki, oferując swoje usługi.
Żeby sensownie rozmawiać o „efektywności” biblioteki, należy uwzględnić rodzaj książek, jakimi dysponuje, jak dostępne są książki i tak dalej. Zakładając, że dana osoba jest w stanie dotrzeć do biblioteki, że umie czytać, że książki, których potrzebuje, są na miejscu; przyjmując, że te wszystkie warunki zostaną spełnione – biblioteka musi być „skuteczna”. Nie może być inaczej. Ludzie wypożyczają książki, czytają je, zwracają i przychodzą do biblioteki ponownie. Nie od bibliotekarza zależy, co czytelnicy wyniosą z tego doświadczenia. Jedni mogą odkryć lekarstwo na raka, inni dowiedzieć się, jak zbudować bombę. To, co klient dostaje, to informacja. Próbuję być jak biblioteka. Jestem efektywny w stu procentach.
Czy żartuję? I tak, i nie. Oferuję ludziom konwersację, pomysły, opcje, nowe konflikty w odpowiedzi na stare, nowe rozwiązania starych problemów i tak dalej – a oni robią z tym, co zechcą. Istotne nie jest to, czy pomagam, ale to, co robię. Informuję, dostarczam rozrywki, przerywam nudę, nadaję znaczenie. Jestem przy tym szczery, przyzwoity, można na mnie polegać. W psychoterapii bardzo ważnym elementem jest wsparcie. (s. 87-88)
Ciekawe, prawda?
Michał Czernuszczyk – psycholog, certyfikowany psychoterapeuta i superwizor PTP
Źródło cytatu: Richard Simon, W cztery oczy, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, 2001