Superwizja psychoterapii

Na blogu pojawiło się ciekawe pytanie dotyczące superwizji psychoterapii. Choć nie wiem, na ile temat może być zajmujący dla nieprofesjonalistów, postaram się odnieść do kwestii wyboru superwizora, a przy okazji napisać parę słów o samej superwizji, fakt istnienia której może mieć znaczenie dla pacjentów, zwłaszcza dla ich poczucia zachowywania poufności przez terapeutę.

Gwoli wprowadzenia: psychoterapeuta ma etyczny obowiązek poddawania pracy zewnętrznej kontroli i oglądowi. Dlaczego to konieczne? Dlatego że praca terapeuty w oczywisty sposób dotyczy sfery emocjonalnej. Pacjent nie tylko mówi o przeżyciach, ale i dużo przeżywa w trakcie mówienia. Emocjom ulega także sam terapeuta – nie jest możliwe, by pozostał całkowicie wolny od wpływu uczuć pacjenta. Terapeuta musi umieć spostrzec ów wpływ, a następnie określić, jakie procesy w pacjencie decydują o pojawianiu się w terapeucie danych uczuć. Terapeuta może więc lepiej rozumieć pacjenta studiując własne uczucia.

Ta metoda ma jednak istotne ograniczenie. Mianowicie wymaga od terapeuty ogromnej samoświadomości i zachowania uważności. Superwizja – poza aspektem szkoleniowym, czyli technicznymi instrukcjami udzielanymi przez superwizora czyli (na ogół) starszego kolegę po fachu – jest sposobem wspierania tego oglądania własnych uczuć. Z dystansu czasem lepiej widać, a więc zewnętrzny obserwator (superwizor) potrafi wychwycić sygnały świadczące o tym, że terapeuta nie widzi określonych uczuć w sobie, uczuć, o których można przypuszczać, że pochodzą z relacji z pacjentem i odzwierciedlają jego świat. Dopóki terapeuta ulega nieświadomym uczuciom i nie poddaje ich analizie, nie może w pełni skutecznie pomagać.

Uwaga dotycząca kwestii etycznych i zachowania tajemnicy zawodowej: terapeuta w trakcie superwizji opowiada możliwie dokładnie o swojej pracy. Jednak na temat pacjenta udziela tylko minimum informacji identyfikujących. Jeśli okazuje się, że superwizor jest choćby pośrednio powiązany jest z pacjentem towarzysko bądź zawodowo, superwizja pracy z tym pacjentem nie może być kontynuowana. Celem superwizji jest polepszenie jakości pracy terapeutycznej, a więc przysłużeniu się dobru pacjenta.

Przechodząc do pytania naszego Czytelnika – dotyczyło ono kryteriów wyboru superwizora. Jak rozumiem, pytanie dotyczy zwłaszcza orientacji teoretycznej terapeuty i orientacji teoretycznej superwizora:

CBT (terapia poznawczo-behawioralna) jest specyficznym podejściem terapeutycznym. Specyfika polega na tym, że bazą nie jest Freudowska teoria rozwoju psychoseksualnego (z modyfikacjami przyjmowana praktycznie we wszystkich podejściach psychodynamicznych), ale odwołanie do procesów uczenia się i myślenia. CBT jest podejściem, w którym dominują interwencje instruktażowe, a terapeuta pozostaje w roli specjalisty i eksperta (nie jest natomiast w podmiotowej relacji z pacjentem).

Ponieważ jestem zwolennikiem integracji psychoterapii, rozumianej jako możliwość korzystania z dorobku wielu szkół, a jednym z moich mistrzów jest Paul Wachtel, psychoanalityk, a zarazem terapeuta behawioralno-poznawczy, wierzę w sens łączenia różnych sposobów myślenia i rozumienia, a także sięganie po rozmaite techniki pracy. Warto jednak pamiętać, że czy to wspomniany Wachtel, czy mówiący o irrewerencji prof. Bogdan de Barbaro, są wybitnie dobrze wykształceni, co sprawia, że naprawdę mogą mówić o łączeniu rozmaitych podejść, ponieważ każde z nich jest im dobrze znane.

Jestem przekonany, że warto w pełni wyszkolić się w wybranym podejściu, by potem poszerzać horyzonty przez poznawanie innych szkół. Odpowiedź na pytanie, czy warto wybrać superwizję u terapeuty pracującego w innym podejściu niż nasze rdzenne, uzależniam od stopnia zaawansowania poddającego się superwizji psychoterapeuty. Jeśli jest na etapie początkowym, odmienność myślenia superwizora może raczej przyczynić się do wzmocnienia chaosu lub (w zależności od wystroju osobowościowego terapeuty) stworzenia fałszywego poczucia kompetencji, co w obu wypadkach niekorzystnie wpłynie na pracę z pacjentami. Jednak osoby osadzone w jednym nurcie teoretycznym mogą wiele zyskać przekonując się, co w ich spojrzeniu jest uniwersalne, a co może zostać uchwycone w inny sposób. Bardziej zaawansowanych terapeutów superwizja u kogoś z innej szkoły może inspirować do poszerzenia myślenia.

Michał Czernuszczyk

Michał Czernuszczyk

3 Comments

  1. Odniosę się do pochwały integracji psychoterapii, którą popieram.
    Wypowiem się jako pacjentka różnych szkół; CBT, psychoanalitycznej i psychodynamicznej.
    Terapeutce CBT, która próbowała mi pomóc ilekroć zdarzyło się jej nawiązać do mojej przeszłości czy próbować myśleć w kategoriach powiązań tego co było moim doświadczeniem w przeszłości z tym jak funkcjonuje dzisiaj, natychmiast się mitygowała i wycofywała jakby czuła, że zrobi coś nie tak.
    Wydaje mi się, że CBT jest bardzo zubożona przez to unikanie myślenia o przeszłości pacjenta, czy w ogóle myślenia na jakimś głębszym poziomie. Jeśli chodzi o psychoterapie psychoanalityczną i psychodynamiczną (w pierwszej byłam przez pewien czas a w drugiej jestem obecnie) to czasami wydaje mi się , że wiara w to, że wgląd jest najważniejszym lub jednym czynnikiem leczącym jest być może troszkę przesadzona. Najważniejsze obecnie wydaje mi się, żeby pacjent zyskał samoakceptację, nauczył się akceptować i wybaczać sobie. Być może ta umiejętność jest właśnie ‘efektem ubocznym’ wglądów w terapii psychoanalitycznej i psychodynamicznej, efektem osiągnięcia pewnego etapu rozwoju. Mam taką nadzieję 🙂
    Interesujące wydaje mi się, choć nie zetknęłam się z nim bezpośrednio, podejście Marshy Linehan, która łączy w swoim DBT dorobek różnych szkół terapeutycznych a przede wszystkim kładzie nacisk na akceptację pacjenta i tego, żeby on sam nauczył się akceptować siebie.

  2. Do Elyn: warto spróbować terapii humanistycznej gdzie skupienie na relacji i akceptacji jest kluczowe np. terapia doświadczeniowa Greenberga.

  3. Przez wiele lat trwała dyskusja, podejście której ze szkół psychoterapii jest lepsze. Zaskakujace wyniki metaanaliz badań pokazały, że żadne. Wszystkie szkoły mają podobna skuteczność, ale terapeuci już nie. Oni bardzo różnili się skutecznością między sobą. Warto więc otworzyć sie na nowe doświadczenia. Może jest więcej racji jak nasza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *