Pogoda jest taka nietypowa – śnieg pada w Wielkanoc. I jakoś w związku z tym śniegiem przypomniało mi się opowiadanie Karola Capka ze zbioru „Opowieści z różnych kieszeni”. Opowiadanie nosi tytuł „Ślady”. A kojarzy mi się tak z psychoterapią, że opisuje tajemnicę, która niesie w sobie niepokój, jest osobista i domaga się wyjaśnienia.
Karol Capek Ślady
Parę słów streszczenia: Pan Rybka wraca nocą do domu, jest w przyjaznym ludziom humorze, z życzliwością snuje rozważania na temat śladów, jakie widzi na śniegu. Spośród wielu śladów już tylko jedne biegną przed nim…
„Nagle pan Rybka przystanął; właśnie w chwili, gdy chciał przejść przez bielusieńką ulicę do swojej furtki, spostrzegł, że i te ślady, które biegły przed nim, skręcają z chodnika i zmierzają przez ulicę prosto ku jego furtce. Któż by to do mnie szedł? – pomyślał zaskoczony i pobiegł oczyma za tymi śladami. Było ich pięć. I dokładnie na samym środku ulicy kończyły się ostrym odciskiem lewej stopy. Dalej nie było już nic – tylko nie poruszony, nie tknięty śnieg.” (s. 145)
Pan Rybka szuka kolejnych odcisków stóp, ale z czasem utwierdza się w pewności, że nie ma żadnych dalszych śladów. Tak bardzo sprawa nie daje mu spokoju, że dzwoni do znajomego komisarza policji i prosi go o przybycie. Zapewnia równocześnie, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa, tylko że „tu jest taka dziwna sprawa, bardzo dziwna…”. Policjant przybywa i orzeka, że wszystko jest jasne: „To był dryblas – orzekł – sądząc po stopie i długości kroku, chyba z metr osiemdziesiąt. Buty miał porządne, myślę, że ręcznie szyte. Zalany nie był i szedł dość raźno. (…) Gdyby ten człowiek zrobił następny krok albo wykonał skok, waga ciała przeniosłaby się na palce, rozumie pan? (…) To znaczy, że dalej już nie szedł.” (s. 147)
Rozpoczyna się dialog między panem Rybką, który jest roztrzęsiony niezrozumiałością sytuacji, a komisarzem, który nie uznaje sprawy za ważną, skoro nikt nie wydaje się poszkodowany i nie doszło do przestępstwa. Rozważają nawet zajście zjawiska nadprzyrodzonego, co komisarz komentuje tak: „(…) ja to znam, ludzie przekraczają wszystkie możliwe prawa i zarządzenia. (…) Wcale bym się nie dziwił, gdyby i prawa przyrody zaczęli naruszać. Ludzie to jedno wielkie draństwo, drogi panie.” (s.150)
Wreszcie komisarz mówi: „Zagadka!… (…) Dziewięćdziesięciu dziewięciu ludzi na sto przeszłoby obok tych śladów i nic by nie zauważyli. I pan sam nie zauważa dziewięćdziesięciu dziewięciu rzeczy na sto, rzeczy piekielnie zagadkowych. Guzik wiemy o tym wszystkim, co się wokół nas dzieje. Tylko niektóre sprawy nie są zagadkowe. Zagadkowa nie jest tylko sprawiedliwość.” (s. 151)
Opowiadanie kończy się tym, że komisarz odchodzi, a pan Rybka oddycha z ulgą, gdy widzi, że ślady komisarza i jego podwładnego zatarły te niewyjaśnione ślady.
„Guzik wiemy o tym wszystkim, co się wokół nas dzieje.”
W psychoterapii to zdanie jest bardzo aktualne, gdyby oczywiście zmienić kierunek obserwacji: „Guzik wiemy o tym wszystkim, co się w nas dzieje”. Od czasu do czasu trafiamy jednak na ślady, których istnienie nie daje nam spokoju. Co to za ślady? Nasze zdumiewające dla nas samych reakcje emocjonalne – nadto silne, dziwaczne, zastanawiająco powtarzalne albo właśnie całkowicie nowe i jakby nie nasze.
Wydaje mi się, że istnienie owych śladów możemy też rozpoznać pośrednio, to jest spostrzegając, że podążamy utartą drogą – zachowujemy się w bardzo znajomy nam sposób i choć często wiemy, do jakiego (opłakanego) rezultatu zmierzają nasze poczynania, i tak brniemy. Może właśnie po to powtarzamy stare i bolesne wzorce, by uniknąć dostrzeżenia śladów, których natury wyjaśnić nie umiemy? Może lepsza stara bieda, niż wyzwanie spotkania z czymś niewyjaśnionym w nas samych?
Dwie ścieżki
Gdy trafiamy na takie wewnętrzne tajemnicze ślady, mamy do wyboru co najmniej dwie opcje. Pierwsza to życzliwie się zaciekawić, a być może w którymś momencie nawet zaniepokoić faktem, że odkrywamy treść, której wyjaśnić się nie da w ramach takiego obrazu świata, jaki mamy. Druga opcja to wezwać wewnętrznego policjanta, którego interesuje tylko to, czy zjawisko jest czymś sprzecznym z kodeksem, czymś, co ocenić można jako niewłaściwe, a jeśli nie podlega kwalifikacji jako takie, należy je po prostu pominąć.
W psychoterapii istnieją obie ścieżki. Zbliżamy się do czegoś nieznanego (czytaj: do tego, co nieświadome), a temu zawsze towarzyszy niepokój. Uczucie to jest pochodną faktu, że nasze mechanizmy obronne spychają do nieświadomości te myśli i uczucia, których z powodu uzasadnionego doświadczeniem nie chcemy przeżywać. Do psychoterapeuty zgłaszamy się często właśnie w chwili, gdy doświadczyliśmy kontaktu z czymś niewyjaśnionym w sobie, a nasze mechanizmy obronne nie zadziałały wystarczająco silnie, by osłonić nas przed dostrzeżeniem niewiedzy na własny temat.
Jeśli w kontakcie z psychoterapeutą czujemy się wystarczająco bezpiecznie, możemy skorzystać z zaciekawienia i pozwolić sobie na niepokój kontaktu z czymś nieznanym. Dzięki temu poznajemy siebie lepiej, a w konsekwencji mamy większą możliwość decydowania o swoim życiu. W opowiadaniu Capka główny bohater przekonuje się o istnieniu tajemnicy, a także doświadcza tego, że spostrzeżeniu jej istnienia towarzyszy wybór opisany przez komisarza: uznać tajemnicę albo odwrócić się od niej.
W psychoterapii wyborem tym jest najpierw decyzja o dostrzeżeniu w nas samych czegoś, co pozostaje w niezgodzie z naszym obrazem siebie, a potem gotowość do podążania za tym czymś, wzbudzenia głębokiej ciekawości nas samych.
Michał Czernuszczyk – psycholog, certyfikowany psychoterapeuta i superwizor aplikant PTP