Jedną z moich ulubionych książek psychologicznych jest Dom jest punktem wyjścia autorstwa Donalda W. Winnicotta.
Wydaje mi się, że niektóre myśli Winnicotta są bardzo aktualne (właściwie sądzę, że większość z nich jest bardzo aktualna, ale w tym wypadku chodzi mi o aktualność w kontekście życia społeczno-politycznego).Winnicott pisze (s.214):
„[W przypadku osób, które radzą sobie w szczególny sposób z wewnętrznymi konfliktami] w wewnętrznej rzeczywistości psychicznej nie ma możliwości tolerowania potencjalnej wojny, więc jednostka szuka jej odpowiednika w społeczności, lokalnej lub ogólnej, a ostatecznie w całościowym socjalnym pojęciu świata, w jakim żyjemy. W tym sensie stwierdzamy nie tylko, że w otoczeniu społecznym zawsze istnieje jakiś konflikt, ale także to, że jednostki, które tworzą społeczeństwo, wynajdują go i podtrzymują. Jednostki nie tylko cierpią z powodu konfliktów w otaczającym je świecie; odczuwają również ulgę, gdy konflikt rozgrywający się poza nimi uwalnia je od konfliktu wewnętrznego – czyli konfliktu w osobistej, wewnętrznej rzeczywistości psychicznej.”
Winnicott, mimo wyjątkowej delikatności i akceptacji wobec ludzi (a może dzięki), twardo konfrontuje nas z tym, jak rozgrywamy w świecie zewnętrznym to, co jest naszą wewnętrzną trudnością. Z jednej strony to przygnębiające. Z drugiej, Winnicott proponuje też drogę prawdziwego poradzenia sobie z agresją – drogą tą jest oczywiście psychoanaliza. Zasadniczą i dającą nadzieję myślą wydaje mi się jednak nie tyle to, że chodzi o psychoanalizę, co wiara, że istnieje w nas nie tylko konflikt, ale i zdolność do zajęcia się nim i stworzenia pełni, czyli uznania w sobie obu stron – dobrej i złej.