– Chciałem posiedzieć z matką. A tu Wiesiek do mnie „każdy przyjeżdża z żoną, tylko ty bez żony”. Zalała mnie krew. Złapałem za gęś ze stołu, za szyję. i trzepnąłem go przez mordę. Zamachnąłem się drugi raz i go przez ramię. I już nie mogłem tej gęsi na szyi cofnąć do zamachu, żeby mu dołożyć. Bo żebyś wiedział…
Miron Białoszewski, „Nowa proza. Stare wiersze”, Czytelnik 1984, str. 50-51
Wiedziałem od razu, jak zaczął o tym zamachu gęsią za szyję, że ta szyja.
– jak ta szyja się wydłużyła, ale jak?
– właśnie właśnie, od razu sobie wyobraziłem.
– ale jak, żebyś widział…
– i co?
– Zostawiłem gęś, a Heńka w krzyk, że biała koszula na nic, tyle pieniędzy na nic, „ojej”, to ja za salaterkę ze śledziami w oliwie i jej na głowę, tak ociekała… mówię ci…
– z cebulką?
– z cebulką.
– a Wiesiek?
– a nic…
– nie odezwał się?
– ani słówkiem.
– a ona?
– ona też nic, tylko „całe uczesanie na nic, całe uczesanie na nic”.
No, proszę. Jaki piękny przykład bezpośredniego wyrażania emocji! Jak wprost! Jak spontanicznie!
To tak w odniesieniu do tego, że psychoterapii towarzyszy czasem nastrój, jakby uczucia należało wyrażać w sposób stonowany, kulturalny, wyłącznie werbalnie, używając precyzyjnych określeń. Gdyby tak było, psychoterapia służyłaby pacyfikowaniu uczuć, a nie ich wyraźniejszemu przeżywaniu. Wychowywałaby, stanowiłaby narzędzie do wywierania presji na rzecz rezygnacji z niepopularnych form ekspresji.