Kontrowersje wokół sprawy rodziny B.

Niedawno prasa doniosła o sprawie rodziny z Krakowa, której na skutek działań podjętych przez terapeutę odebrano prawo do opieki nad dziećmi.

Z dwóch artykułów w Rzeczypospolitej (artykuł 1, artykuł 2), które przeczytałam, wynika tylko kilka faktów. Rodzina Państwa B. zgłosiła się na terapię, gdzie przez jakiś czas odbywała spotkania w ramach terapii rodzinnej i małżeńskiej. Jakiś czas po zakończeniu kontaktu terapeutycznego (prawdopodobnie z woli rodziny) terapeuta prowadzący psychoterapię Państwa B. złożył doniesienie o stosowaniu przemocy wobec dzieci. Sąd wdrożył postępowanie wyjaśniające, które w efekcie doprowadziło do ograniczenia władzy rodzicielskiej rodziców.

Pozostałe prasowe informacje w ograniczonym stopniu można zaliczyć do faktów – są to raczej opinie powodowane emocjami i sprzyjające eskalacji emocji. Dotyczą funkcjonowania aparatu sądowniczego oraz kwestii etycznych dotyczących psychoterapeutów. Ja skoncentruje się na tej drugiej kwestii, gdyż mimo że podobnie jak u większości obserwatorów, działanie sądu budzi również moje emocje, nie jestem kompetentna, żeby rozstrzygać zasadność jego decyzji.

Na uwagę zasługuje fakt, iż w medialnym zgiełku mamy do czynienia wyłącznie z relacjami rodziny. Terapeuci milczą. To świadczy na ich rzecz – etyka naszego zawodu nie pozwala na wypowiadanie się o pacjentach publicznie. Podkreślam „etyka”, nie zaś „prawo”, gdyż według obecnego prawa zawód psychoterapeuty nie istnieje, nie ma ustawy o zawodzie psychoterapeuty. To oznacza, że formalnie każdy, na przykład taksówkarz z podstawowym wykształceniem, może zgodnie z prawem ten zawód wykonywać. Zatem merytoryczne standardy wykonywania zawodu psychoterapeuty wyznaczają w Polsce niezależne instytucje – przede wszystkim Polskie Towarzystwo Psychologiczne i Polskie Towarzystwo Psychiatryczne. Natomiast, tak jak wszystkich obywateli, psychoterapeutów obowiązuje prawo. A ono zobowiązuje do poinformowania odpowiednich instytucji o stosowaniu przemocy wobec dziecka, jeżeli poweźmie się na ten temat informacje. O ile dobrze rozumiem, są zawody ustawowo zwolnione z tego obowiązku. Psychoterapeuta, z racji braku ustawy, nie jest.

Psychoterapeuta owej rodziny jest członkiem Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, jest dobrze wyszkolony i – co najważniejsze – poddaje swoją pracę superwizji – czyli nadzorowi merytorycznemu, który pełni uprawniony do tego, zapewne bardziej doświadczony psychoterapeuta, tzw. superwizor. Nie znam osobiście tego terapeuty, ale mając te dane i odnosząc się do własnego doświadczenia zakładam, że decyzja o podaniu sprawy do sądu musiała być dla niego niezwykle trudna i zapewne dobrze ją przemyślał. Na pewno konsultował tę decyzję ze swoim superwizorem. Zapewne uznał, że jego obowiązkiem jest zadbać o dzieci, wobec których wedle jego wiedzy stosowano przemoc. Moje wątpliwości budzi jedynie fakt, czy poinformował o tym przedtem swoich pacjentów – nie jest to jasne. Ja na pewno tak bym zrobiła.

Na koniec jeszcze jedno. Jako argument w spekulacjach medialnych jest podawany fakt, że dzieci nie chcą opuszczać domu. Według mnie, rozdzielenie dzieci od rodziców na ogół jest ostatecznością i chciałabym wierzyć (a mam wątpliwości), że w tym wypadku konieczną. Jednak przypomina mi się historia, o której czytałam jakiś czas temu. Dotyczyła chłopca, kilkuletniego, którego matka-alkoholiczka oblała benzyną i podpaliła. Znalazł się szpitalu cierpiąc niewymownie z powodu licznych poparzeń. Jednak jego największym cierpieniem była tęsknota za mamą, mimo iż wiedział, że to ona zrobiła mu krzywdę. Miłość dzieci do rodziców jest wielka, nieograniczona. Nie oznacza to jednak, że bycie z nimi jest zawsze bezpieczne.

Karolina Szczęsna-Czernuszczyk

Karolina Szczęsna-Czernuszczyk

3 Comments

  1. Czyli sugeruje Pani, że Ci rodzice mordują dzieci, i dlatego mogą one nie chcieć wychodzić z domu.

    Oh, nie, przecież Pani nie napisała, że sugeruje?

    A więc ja spróbuję podobnie nie sugerować: w związku z Pani artykułem „przypomina mi się historia” terapeutów, którzy wąchali gałkę muszkatołową bo skończył im się LSD.

    Albo jeszcze lepiej: „przypomina mi się” gdy myślę o Pani pewien terapeuta, mistrz i wzorzec, który wykorzystywał seksualnie niepełnosprawne dziecko podczas badań do pracy naukowej.

    Tak mi się „tylko przypomina”, Pani Karolino.

    Albo: pacjenci zwracają się do terapeutów o pomoc, pokładając w nich wielkie, czasem w terapeutach nieograniczone zaufanie. „Nie oznacza to jednak, że bycie z nimi jest zawsze bezpieczne.”

    I jak to brzmi?

    Milczenie jest złotem, albo lepiej „se taire”, jak to Chirac o nas powiedział, nie znając konkretnych danych o sprawie

  2. I słusznie, że zabrano im dzieci! Jakim psychotycznym i nie kontaktującym z rzeczywistością człowiekiem trzeba być, by iść w tym kraju po pomoc do psychoterapeuty.

  3. Miłość dziecka do rodzica jest wielka. Nie ma znaczenia jak złym jest w naszych oczach dany rodzic. Dziecko i tak będzie kochać.
    Natomiast terapia sama w sobie nie powinna być odbierana jako coś złego. Chcąc nie chcąc ludzki umysł jest „maszyną”, którą jest ciężko kontrolować. Jeśli coś nie działa jak trzeba warto rozważyć terapię. Nie można sobie w żaden sposób wmówić, że jest wszystko ok. To nie zmieni faktu, że coś nie działa.
    Jeśli chodzi o terapeutę, który podał do sądu sprawę tej rodziny, to też uważam, że ważne jest najpierw poinformować wcześniej rodzinę. Chociaż i tu rożne mogłyby być tego skutki.
    Nie wyobrażam sobie jednak jak wielkim wyzwaniem musi być taka decyzja. To nie może być łatwe w żaden sposób.
    Terapeuta to zawód wyjątkowo trudny i powinien być bardziej szanowany niż jest. Postrzegany bardziej pozytywnie, nie przez pryzmat tego co powiedzą lub pomyślą inni o osobie, która uczęszcza na terapię.
    Jeśli boli nas ząb – idziemy do dentysty, jeśli nie dajemy sobie rady z problemem w życiu – idziemy do terapeuty.
    Warto by było rozważyć, że wszyscy jesteśmy inni. Wszyscy radzimy sobie inaczej w danych sytuacjach. Niektórzy z nas potrzebują dodatkowej pomocy.

Skomentuj Rodzic, nie B Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *