Wypisy z artykułu Barbary Pietkiewicz pt. „Kładka do życia” (POLITYKA nr 3059). Niby nic odkrywczego, ale to, co dla jednych jest po prostu smutnym i ważnym tematem, dla innych jest tragedią życiową, a może i powodem, by to życie zakończyć. Wszystkim potrzebującym, ich rodzinom i przyjaciołom przypominam o istnieniu miejsc takich jak Fundacja eFkropka – miejsce, które wspiera osoby po kryzysie psychicznym.
Fragment 1, o jednym z najczęstszych objawów depresji – rannym pogorszeniu nastroju i jego skutkach:
Taka niby prosta historia – pisze Anna Kapusta. Móc myśleć dopiero po dziewiątej. Podnieść głowę z poduszki. Dopiero wtedy uczesać włosy. Być uznaną za pospolitego lenia. Piętnowaną za brak udziału w dyskusji przed dziewiątą. Ocenianą jako niezdolna, nieoryginalna i niedouczona przed dziewiątą.Czy dla mnie jakiekolwiek znaczenie miała godzina, o której studentka napisała znakomity referat? Czy jakość zawartej w nim myśli miałaby być lepsza, bo wygłoszona między dziewiątą a dziesiątą trzydzieści?
Fragment 2, o przechodzeniu fazy ciężkiej depresji, a potem euforii:
W książce „Moja wędrówka”, wydanej przez Uniwersytet Jagielloński, studentka Anna Liberadzka opisuje, co przeżywa w takiej fazie. Drobne problemy wydają się przepaścią nie do przejścia, a najprostsze czynności niemożliwe do wykonania. Paraliż, niemoc, bezwład. Życie wydaje się pozbawione sensu, bo każdy kolejny dzień przynosi tylko większe poczucie beznadziei i rozpacz.
Maksymilian w fazie depresji nie pokazuje się na wydziale. Przychodzi po niej następna. Stan euforii. Zrywa się rano z łóżka i pełen energii pędzi na wydział. Prowadzący zajęcia wie, że, jak już przedtem bywało, Maksymilian wszystko nadrobi, zaliczy i będzie błyszczał na zajęciach. Na początku roku, po długiej walce ze sobą, odważył się powiedzieć wykładowcom o swojej chorobie. Nie mieli o niej pojęcia, zabrali się do lektury o chorobach psychicznych. Wiedzą, że student funkcjonuje jak metronom – raz w jedną, raz w drugą stronę, będzie tak, aż lekarze trafią na zestaw leków, które złagodzą lub wyrównają fazy, a nastrój jako tako uśredni się i unormuje.
Fragment 3, o reakcjach osób z uczelnianego otoczenia na informację o chorobie:
(…) nawet jeśli w końcu ktoś (…) zdobędzie się na wyjaśnienie wykładowcy, że nie o lenistwo chodzi, tylko o chorobę psychiczną, nauczyciel w oczy nie powie, ale pomyśli: Po kiego licha ktoś taki pcha się na studia? (…) Wariaci na Jagiellonce? A po co?
Po co – pytają, bywa, także rodziny, kiedy diagnoza jest już wiadoma. I tak nic z tego nie będzie, stracony tylko czas i pieniądze. Schizofrenik, dwubiegunowiec, schizoidalny, z depresją, z borderline, z anoreksją, bulimią, nerwicą i z czym tam jeszcze – na studia?
Ludzie często nieświadomie i niecelowo skazują innych od siebie na życie według negatywnego społecznego skryptu, który wypiera i zastępuje dotychczasowe „ja” chorego (…) Chory staje się uogólnionym, krzywdzącym wyobrażeniem innych o własnej chorobie, co przekreśla podjęcie wysiłków nad zdrowieniem i odbudową życia wedle własnych marzeń [podkreślenie – MCz].
Fragment 4, bezpośrednia relacja na temat doświadczenia osoby w kryzysie psychicznym:
(…) bywa i tak, że wyjście spod maminej spódnicy w nowe środowisko, inny od licealnego tryb uczenia się powoduje nasilenie choroby. Cierpiąca na nerwicę Kamila Sołowiej opisuje w książce „Moja wędrówka”, jak to się stało: „Jestem w pokoju akademickim z moją bliską koleżanką. Chodzę od jednego do drugiego końca tej klitki, a ona siedzi na łóżku i patrzy. Jeśli usiądę, to będę się trząść, a nie mam już na to więcej siły. Od trzech dni nie mogę spać ani jeść i mam w głowie huragan myśli. Nie dam sobie rady, nie wyśpię się, nie pójdę jutro na zajęcia, nie zaliczę semestru, nie pojadę do Francji do chłopaka, nie skończę studiów. Czuję, że tracę grunt pod nogami i panicznie się boję. Ten strach wypełnia wszystko dokładnie jak powietrze. Wydaje mi się, że ja, koleżanka, biurko, pokój, akademik nie jesteśmy otoczeni powietrzem, tylko tym strachem.
Zachęcam do lektury całości artykułu na stronach POLITYKI (dostęp jest płatny): http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1660440,1,studia-dla-tych-z-problemami.read
Po przeczytaniu tego artykułu moją pierwszą refleksją była myśl: bardzo fajnie tylko co dalej? Trudno skończyć studia mając depresję, chad, zaburzenia osobowości czy schizofrenię, ale jeszcze trudniej odnaleźć się na rynku pracy z takimi problemami. Ale dobrze, że w ogóle coś się ruszyło…
Właśnie – sedno w tym ostatnim zdaniu: dobrze, że w ogóle coś się ruszyło. Co dalej? Pewnie po prostu trzeba wspierać działania w rodzaju tych, jakie prowadzi Fundacja eF kropka. Po pierwsze, podnoszą one społeczną świadomość problemu wykluczenia. Po drugie, dają odczuć samym osobom dotkniętym doświadczeniem choroby psychicznej, że warto walczyć o siebie, swoje prawa, swoje życie. Że można i że są ludzie, dla których taka walka ma znaczenie.
Michał Czernuszczyk
Jestem DDA/DDD bo szanowny ojciec cierpi na CHAD terroryzuje mnie i mamę od lat, doświadczałam przemocy w szkole, mobbinngu w pracy. Przyszłam na terapię z fobią społeczną (w czasie studiów) i później z powodu niemożności utrzymania się w pracy (11 razy straciłam pracę-wyrzucono mnie) i chciałam popracować nad tym co przeszkadza mi utrzymać się w pracy. W zamian dostałam 7 diagnoz i dobrą radę udania się do IPiN w Warszawie. Jestem tak przygnieciona diagnozami, że wstydzę się samej siebie, boję się iść do pracy, choć mam wykształcenie wyższe i zaczęłam właśnie drugie studia. Psychoterapie trwające latami (10 lat) nic mi nie dały. Moja wina, pewnie opór itp. Chcę żyć, pracować, cieszyć się życiem i moim małżeństwem a nie tkwić w roli pacjenta. Z umęczonej życiem dziewczyny stałam się przypadkiem psychiatrycznym. Czuję się na 80lat jestem tak zmęczona choć mam dopiero 33lata. Kto mi pomoże?