Postanowiłem opisać standardowy przebieg sesji terapeutycznej. Nie jest to zadanie łatwe, ponieważ sesje przebiegają rozmaicie. Jednak spróbuję, bo wydaje mi się, że wiele osób chciałoby przed zgłoszeniem się do psychoterapeuty coś na ten temat wiedzieć. Postaram się więc napisać parę słów o tym, jakie są elementy wspólne większości sesji i czego może się spodziewać ktoś, kto podejmuje pierwszą psychoterapię.
Sesja terapeutyczna nigdy nie jest pierwszym kontaktem z psychoterapeutą. Niezależnie od tego, czy odbywa się w prywatnym ośrodku, czy w placówce publicznej, w dużej instytucji, czy gabinecie, zawsze poprzedzona jest konsultacjami. Czyli ktoś, kto jest na sesji, najprawdopodobniej omawiał z terapeutą to, po co i dlaczego tam trafił. Na ogół terapeuta dba o to, by przed rozpoczęciem psychoterapii dla obu stron stało się choćby w przybliżonym stopniu jasne, czemu ta terapia ma służyć. Niekoniecznie musi to być żelazna rama ograniczająca i narzucająca to, o czym w trakcie sesji mowa, jest to jednak rodzaj drogowskazu, który przypomina nam, że na początku drogi zamierzaliśmy pójść w taką to a taką stronę.
No, dobrze, ale jak wygląda sesja…
Trwa ustalony czas i zaczyna się o ustalonej wcześniej godzinie. Sesje indywidualne zwykle trwają 50 minut, sesje w terapii par – 50 lub 90 minut, a sesje rodzinne – 90 minut. Żeby uprościć zagadnienie, przyjmę, że temat tego postu brzmi:
Jak wygląda psychoterapeutyczna sesja indywidualna
Uwagi techniczne:
- Sesja zaczyna się o wyznaczonej porze i kończy po upływie czasu sesji, niezależnie od tego, czy pacjent cały ów czas wykorzystuje, czy też spóźnia się albo (co zdarza się zaskakująco często) wpada do gabinetu w ostatniej wyznaczonej minucie.
- W czasie sesji nikt inny nie wchodzi do gabinetu, terapeuta z niego nie wychodzi, całą uwagę i czas poświęca pacjentowi.
- Wszelkie formy utrwalania danych pacjenta, czy treści przez niego wypowiadanych powinny być przez terapeutę omówione, a pacjent ma prawo odmówić zgody na zapis w dowolnej postaci.
- W prywatnych ośrodkach opłatę często uiszcza się w gabinecie, bezpośrednio do rąk terapeuty. Kwestia płatności bywa tematem bardzo delikatnym, ale nie ma powodu, by także tematy delikatne nie miały być wprost omawiane w rozmowie pacjenta i terapeuty.
- Terapeuta ściśle unika kontaktu fizycznego z pacjentem. Może podać rękę na przywitanie i pożegnanie, natomiast większość terapeutów (zwłaszcza psychoanalitycznych i psychodynamicznych) nie zainicjuje i nie zgodzi się na inny dotyk, na przykład objęcie, czy poklepanie po ramieniu.
- Zachęcam do komentowania wszelkich niejasności, jakie mogą pojawić się w trakcie sesji. Ich ujawnienie to pierwszy krok ku rozmowie o przeżyciach pacjenta, sposobie konstruowania przez niego relacji, czyli droga do pełnego skorzystania z terapii.
Interpretacja
Istotną charakterystyką rozmowy terapeutycznej jest fakt, że terapeuta dokonuje interpretacji, czyli próbuje nazwać bieżące przeżycia pacjenta. Skutkiem tego dążenia jest postępowanie niezgodne z konwenansem społecznym. Np. na spóźnienie pacjenta terapeuta nie zareaguje powszechnym przyjęciem usprawiedliwień lub złością, natomiast odniesie się do uczuć, które pacjent może wyrażać spóźniając się. Odniesienie będzie powiązane z dotychczasowymi kontaktami pacjenta i terapeuty, osadzone w historii pacjenta i aktualnym stanie relacji pacjenta i terapeuty. Tak więc o ile w pozagabinetowym kontakcie uczucia wynikające ze spóźnienia będą powodowały zachowaniem obu stron, tak w gabinecie staną się podstawą do rozmowy o tym, co i dlaczego czuje pacjent.
Interpretacja jest istotą rozmowy terapeutycznej. Terapeuci potrafią przyjmować wycofaną, wyczekującą postawę – gdy np. milczą pozostawiając inicjatywę rozpoczęcia rozmowy pacjentowi. Mogą też od początku aktywnie nazywać przebieg kontaktu i odkrywać emocjonalne znaczenie poszczególnych wydarzeń w sesji. Ale zawsze zmierzają ku nazwaniu tego, co nienazywane i nieświadome.
Jak pomaga psychoterapeuta
Niekiedy pacjenci oczekują, że to terapeuta będzie aktywny w „udzielaniu pomocy” – jakkolwiek miałoby to wyglądać – i że w związku z tym będzie generował treści pozwalające pacjentowi poczuć się lepiej. Czy rzeczywiście to dzieje się w trakcie sesji? Tak i nie.
Tak, dlatego że oczywistym celem psychoterapii jest lepsze samopoczucie pacjenta. Jakoś tak się dzieje – nieprzypadkiem używam takiego kolokwializmu – że terapia działa. Dowodzą tego relacje pacjentów oraz badania naukowe.
Pytanie jednak o poziom emocjonalny tego lepszego czucia się pod wpływem interwencji terapeutycznych. Wyobraźmy sobie konkretne zagadnienie – do gabinetu zgłasza się ktoś, komu trudno jest wyrażać złość. Gdy ma powód do złości, okazuje raczej uległość, jest uprzedzająco miły, stara się w osobie, która spowodowała potencjalną złość, wzbudzić wyrzuty sumienia lub zażenowanie. Co w takiej sytuacji będzie odpowiedzią, która sprawi, że ten ktoś poczuje się lepiej? Znanym pacjentowi sposobem uspokojenia się byłaby współpraca psychoterapeuty w pomijaniu złości. Nazwanie tego uczucia wzbudzi w pacjencie najprawdopodobniej napięcie – a trudno, by wzrostowi napięcia towarzyszyło lepsze samopoczucie. Gdy więc terapeuta dokonuje interpretacji, pacjent ów może poczuć się zaniepokojony i traktowany nieprzyjaźnie. Jeśli terapia trwa pewien czas, nieuniknione jest, by pacjent doświadczył sytuacji, w której mógłby przeżywać złość. Terapeuta może po prostu zauważyć tendencję pacjenta do unikania złości, także w kontakcie z terapeutą.
W takim sensie słowa terapeuty nie przyniosą ulgi, a przeciwnie – będą działały konfrontacyjnie. Jest jednak nadzieja, że dzięki nim pacjent najpierw dostrzeże to, jak postępuje z własną złością, dzięki czemu będzie mógł zdecydować, czy ten sposób mu odpowiada.
Decyzja po stronie pacjenta
Wydaje mi się, że bardzo ważnym aspektem terapii jest jej dobrowolność. Tylko człowiek, który czuje, że może decydować o sobie, jest w stanie mierzyć się z wewnętrznymi przeszkodami w czerpaniu z życia satysfakcji. Jeśli przeżywa sytuację terapeutyczną jako przemocową, bo został na terapię wysłany i sądzi, że nie może odmówić (z dowolnego powodu), będzie ją prawdopodobnie bojkotował wprost lub w sposób zakamuflowany. Jeśli człowiek z naszego przykładu wcale nie czuje, że niewyrażanie złości jest jego problemem, ale podporządkowuje się woli innych, by się zmienić – najpewniej nie skorzysta z terapii, bo nie ma własnej motywacji do zmiany, chociaż może mieć motywację do przychodzenia na sesje.
Wydaje mi się, że ten opis grubsza oddaje przebieg i zjawiska pojawiające się w trakcie indywidualnej sesji terapeutycznej. Bardzo byłbym ciekaw Państwa komentarzy i pytań z tym związanych. Jestem gotów uzupełniać wpis o wątki, które Państwu wydadzą się ważne i intrygujące.
Przeczytałem z ciekawością.Temat znam z autopsji,korzystałem z pomocy terapeutów i od czasu do czasu nadal korzystam.Opisany tu schemat,jest bardzo teoretyczny,książkowy.Wiele zależy jednak od indywidualnego podejścia terapeuty i przypadku pacjenta.Życie weryfikuje wszelkie teorie w praktyce.Ale było by ideałem,gdyby choć połowa znanych mi „specjalistów” stosowała się do w/w schematu.To moja obiektywna opinia.Pozdrawiam wszystkich uzdrowionych 🙂
Dziękuję za komentarz.
Rzeczywiście terapeuci bardzo różnie realizują założenia teoretyczne. Pewnie jest to wypadkowa wielu czynników – temperamentu terapeuty, jego wykształcenia, doświadczenia, orientacji teoretycznej, tego, jak spostrzega pacjenta i jego potrzeby. Zapewne także od nastroju terapeuty, pogody i aktualnej sytuacji polityczno-gospodarczej. Wcale nie żartuję. Wyrażam w ten sposób przekonanie, że dynamika przebiegu konkretnej sesji zależy od tylu zmiennych, że nie sposób generalizować i opisać czegoś, co prawdziwe będzie dla każdej sesji, prowadzonej przez każdego terapeutę. Starałem się po prostu przekazać pewien zarys – właśnie może dość teoretyczny i książkowy.
Michał Czernuszczyk
Dobry opis ale warto dodac ze na niektorych sesjach np psychologii procesu procz rozmowy czy analizy pracuje sie z cialem, glosem,odgrywa sie scenki,analizuje sie sny i skojarzenia,obserwuje sie swoje reakcje na terapeute i inne.:)czasem sa zad do domu a na sesji omawianie trudnosci,wnioskow,odczuc ciekawa przygoda trudna ale sarysfakcjonujaca