Człowiek spełniony?

Wojciech Marczewski, źródło: http://wajdaschool.pl/wp-content/uploads/2016/11/Wojciech-Marczewski.jpg

Wojciech Marczewski jest moim najulubieńszym polskim reżyserem. Podobają mi się jego filmy (przede wszystkim „Ucieczka z kina Wolność” i „Dreszcze”), a teraz podoba mi się jeszcze to, co mówi w wywiadzie dla Polityki (nr 27/2019), prowadzonym przez Janusza Wróblewskiego.

To fantastyczne mieć taką wielką duszę! Widzieć świat w takiej perspektywie, w której nie mają znaczenia drobiazgi („Wtedy [4 czerwca 1989] dokonał się cud. Polacy powinni na kolanach dziękować, że bez rozlewu krwi skończył się system porównywalny z faszystowski. Zapłaciliśmy za to nieporównywalnie śmieszną cenę. Ktoś się dorobił, uwłaszczył, nieważne, bo to wszystko można było potem skorygować.”), a zachowana zostaje wiara w człowieka i w możliwość zmiany („Przecież cenzor [z ‘Ucieczki z kina Wolność’] (…) kiedyś chciał być poetą, a potem przyszło tysiąc kompromisów i utonął w błocie. Nie przekreślam go. Nie mówię, że on nie ma szansy w nowych czasach; że jak popełnił błąd, to musi zniknąć z powierzchni ziemi. Został sam ze swoją odpowiedzialnością, a co dalej z nią uczyni, zależy od niego. Pod warunkiem, że odbędzie pokutę, że się odetnie od przeszłości.”). Imponuje mi, jaki ten człowiek jest pełen energii i przekonania, że można działać, że można wziąć odpowiedzialność za to, co się zrobiło złego, że można odbyć pokutę, coś oczyścić, wyjaśnić.

Jako terapeuta cieszę się, gdy czytam: [Należy się rozliczyć] Tak jak w związku małżeńskim. Jedni uważają, że lepiej robić uniki i pewne rzeczy trzymać w tajemnicy. Bo inaczej się pozabijamy. Niech łączą nas wspólne interesy, a na wakacje pojedziemy osobno. Jeżeli komuś taki model odpowiada… Ja uważam, że lepiej wyznać sobie winy, nawet jeśli ma to doprowadzić do rozwodu. Przynajmniej zachowamy szacunek do siebie. Ale terapia czy bolesna, otwarta rozmowa mogą też związek uzdrowić. Znam wiele par po przejściach, którym się udało.

Żeby nie było tak różowo, chcę zaznaczyć, że Wojciech Marczewski mówi, że to, że nie dał się złamać systemowi, zawdzięcza rodzinie, w której zasady nie tylko deklarowano, ale i trzymano się ich – choćby za cenę przekreślonej kariery czy kłopotów w szkole. Wiem, że wystarczyłby jeden nierozważny krok, a mój upadek też by się dokonał. Świetnie, że choć to było takie trudne, a ryzyko porażki tak duże, to – jak by to powiedzieć? – udało się.

Michał Czernuszczyk

Michał Czernuszczyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *