W weekendowej Gazecie Wyborczej ukazała się bardzo ciekawa, poruszająca rozmowa z Anną Janko, pisarką.
Anna Janko opowiada o szczególnym doświadczeniu wynikającym z jej więzi z matką. Matka była jedną z kilku osób, które przeżyły mord w zamojskiej wiosce Sochy, unicestwionej w kilka godzin 1 czerwca 1943 roku. To doświadczenie zdeterminowało nie tylko jej życie, ale w wyraźny sposób także życie jej córki i wnuków.
Miała dziewięć lat. Widziała jak Niemiec zabił jej ojca, potem matkę. Byłą tuż obok, to się działo w promieniu paru metrów. Wokół paliły się domy. Potem wzięła za ręce swojego brata Jasia i siostrę Kropkę i… Od tej chwili stała się dorosła.
Zaniemówiła na tydzień, a potem płakała. Przez rok płakała. Wie pani, że „oczy wypłakać” to nie jest metafora? Mama zaczęła tracić wzrok od tego płaczu. (…)
Anna Janko opowiada o tym, jak strach jej matki stawał się jej doświadczeniem i jak bardzo mocno, boleśnie wpłynęło to na jej życie.
Napięcie wojenne w młodości nawet takie z drugiej ręki, strasznie skraca perspektywę. Bałam się wojny niemal całe życie i moje plany nie mogły być dalekosiężne. Żeby zdążyć między wojnami z pierwszym pocałunkiem, z miłością, żeby zdążyć mieć dziecko. (…) Spalenie domu i tułaczka mamy (…) zaowocowały także u mnie poczuciem braku zakorzenienia i nieustannymi przeprowadzkami; wciąż szukam bezpiecznego portu i z taką nadzieją wyruszam po raz dwudziesty. Możliwe, że chodzi o port macierzysty, do którego chcę wrócić tak jakby ponadpokoleniowo, ale to się nie udaje .
Pisarka w bardzo sugestywny sposób i niezwykle ładnie mówi o tym, jaką rolę odgrywa w budowaniu naszej tożsamości, ale także nieświadomej wiedzy relacyjnej i wiedzy o świecie w ogóle i o sobie, dzieciństwo:
Kiedy uzbieramy wystarczająco dużo czasu przeszłego, zaczynamy do niego wracać. (…) Do dzieciństwa wracamy najbardziej konsekwentnie, bo zdążyło się zmitologizować, wciąż śnimy o skarbach i krzywdach, które nam się wtedy dostały.
Anna Janko mówi też o swojej nieskutecznej próbie ochrony własnych dzieci przed transgeneracyjnym przekazem lęku. W przeciwieństwie do własnej matki, ona nie opowiadała swoim dzieciom historii rodzinnej w ogóle. Niestety, także i jej dzieci doświadczyły silnych objawów lękowych. W tym kontekście pisarka wspomina o badaniach nad dziedziczeniem epigenetycznym:
Graniczny stres i ciężka trauma niszczą bezpowrotnie połączenia neuronalne w pewnym obszarze mózgu, co ma potem konsekwencje u potomstwa, które reaguje na ten sam bodziec – na przykład ogień, huk, utratę, ale nawet na bodźce znacznie słabsze – „nadmierną” odpowiedzią emocjonalną, czy somatyczną
Mnie w tym kontekście przychodzi na myśl książka Bertranda Cramera „Tajemnice kobiet. Z matki na córkę”. Autor proponuję w niej perspektywę, w której zawiera się zarówno nie zawsze dobroczynna siła przekazu rodzinnego tworzonego przez pokolenia, jak również imponująca, determinująca siła więzi matek i córek.
Karolina Szczęsna-Czernuszczyk
Straszne przeżycia. Współczuję
Przez lata nie wiedziałam co się ze mną dzieje. po przeczytaniu,, Małej Zagłady’ 'zrozumiałam co się dzieje przekaz działa na nasze życie .
Tragedia Pani Ani i jej matki. Wzruszają i dają do myślenia dla osób myślących
tych których nie zaślepia nienawiść jestem też dzieckiem rodzica z wysiedlenia 27.01.1943 Mołożów . mój ojciec miał wtedy 20 lat. został załapany w marcu przy trzecim wysiedleniu tej miejscowości. tak to nazywał w swoich opowiadaniach. nie zdążył uciec z matką do dworu w Stary Wsi bo poszedł obudzić sąsiadów,potem obóz dla wysiedleńców w Zamościu. przesłuchania i jakieś szczęście bo wywóz do Niemiec na przymusowe roboty choroba powrót do i bezdomność tułaczka bezradność, partyzantka lasy Puszczy Solskiej ,OBLĘZENIE POD OSUCHAMI wyszedł z niego ranny, nie zdążył wyleczyć rany powołany do służby wojskowej ,front . i w cieniu ja mała Ania
dziękuje za tą książkę